Fido




Słońce zaczęło zaglądać przez okno sypialni. Otworzyłem oczka i powiedziałem do ojca, że czas iść na poranny spacer. Powietrze rześkie. Będzie fajnie.

Stary mamrocząc przerzucił się na drugi bok. Wychowawczo ugryzłem go w ucho. Wstawaj, krzyknąłem. Próbował jak zawsze odgonić mnie ręką, bełkocząc, że wcześnie. Wcześnie, nie wcześnie. Kto mu po nocy kazał siedzieć? Nie ja. Teraz, mówiłem, wstawaj. Kłem chwyciłem go za nos i postawiłem na nogi. Przeklinając i krzycząc z bólu sięgnął po ubranie. Szybko zbiegłem po schodach. Po chwili szliśmy już chodnikiem.

Ulice były prawie puste. Słońce dopiero się rozgrzewało. Spokojnie wąchałem sobie, sprawdzając co się działo na dzielni, gdy mnie nie było. To ważne, aby pilnować porządku. W końcu to teren Wilka. Nikt w to wątpić nie ma prawa.

Zabrałem ojca do Lucjanka. Lucjanek to młody piesek. Muszę go wiele uczyć. Należy do mojego gangu. Jak dorośnie to zrobimy porządek z burkową patolą. Na razie jednak jest za malutki. Nie wiele wie. Ma szczęście, że trafił na mnie i może czerpać wzorce i wiedzę do najlepszych.

Lucjanek niestety jeszcze spał. Zostawiłem mu notkę przy płocie i chcieliśmy wracać, gdy pojawił się mały York. Młody, podobny do Lucjanka. Ojciec na początku pomyślał, że to on. Ten jednak był drobniejszy.

Przez chwilę się bawiliśmy, ale ojciec przestraszył się, że młody wleci jeszcze pod jakiś samochód. Przyznałem racje. Nie często to robię, ale tym razem człowiek niegłupio gadał.

Fido, bo jak się później okazało tak miał na imię, dreptał z nami. Uznałem, że nawet jest spoko. Ucieszyłem się, gdy ojciec zaproponował mu, aby poszedł do nas. Fido również zamachał ogonkiem. Wpadł do mieszkania, sprawdził moja miskę, po czym pobiegł do sypialni. Mama obudzała się zdziwiona.

Ojciec nas zostawił, mówiąc, że pójdzie do osiedlowego sklepiku, poinformuje co i jak, gdyby ktoś Fida szukał. Tymczasem ja zająłem się edukacją młodego. Pokazywałem mu pluszaczki i różne inne rzeczy.

Po długim czasie, gdy Fido uznał, że z nami zamieszka zjawił się ojciec psujzabaw. Odnalazł rodzinę Fida. Mama chwyciła młodego pod pachę i wyniosła z domu. Rzuciłem się na ratunek. Tak być nie może. Przecież go nie porwaliśmy. Przecież z nami chce mieszkać. Protestowałem co sił w płuckach. Alarmy uruchomiły się w zaparkowanych w okolicy samochodach. Ojciec mamrotał, że ściany znowu pękają i szyby zaraz pójdą. Nie wiem, gdzie niby szyby mogą sobie pójść, ale Fido odchodził, wbrew swej woli. To nie było sprawiedliwe.

Ludzie jednak na sprawiedliwości się nie znają.

Fido płakał. Ja krzyczałem. I nic.

A to był początek pięknej przyjaźni. Fido pasował do naszej rodziny. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy. Może ucieknie raz jeszcze i wróci tu, gdzie jego miejsce. Wilczuś będzie czekał.

Było mi smutno. położyłem się na podłodze protestując przed niesprawiedliwością ludzkiego świata. Ojciec próbował przekupić mnie przysmaczkami.
Parówa była nawet dobra i trochę, na chwilę, humor mi się poprawił.

Komentarze

  1. Uroczy piesek! A świat widziany jego oczami wydaje się naprawdę interesujący i bardzo zabawny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa historyjka, moja córka bardzo zaintrygowana życiem tego słodziaka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne, no ale skoro miał rodzinę to nie ma co się przejmować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może mimo wszystko psiaki mogłyby się ze sobą jakoś spotykać i bawić wspólnie w parku czy na łące.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekny psiak i ciekawy punkt widzenia Swiata :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetni napisana historia. Nie spodziewałam się, że można w taki sposob oddać rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawie Wilku piszesz. Może dowiesz się gdzie mieszka Fido i będziesz się z nim na spacerki umawiał.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty