Nie straszyć brata mi!
O tym jak używać fajerwerków już
pisałem. Moja wielka niechęć do nich wzrasta z każdym dniem. Frajerzy i
frajerki strasz mnie i brata od trzech tygodni. Od rana do wieczora jakieś huki
i porykiwania. Ja tam mało się boję, raczej bym pozagryzał. Może mięso niegodne
moich kiełków, ale co tam, dla brata się poświęcę.
Bo brat ma duży problem. Wystarczy
jeden huk, by biegał po ścianach i wciskał się w każdy kąt pokoju. Potem siedzi
pod biurkiem i trzęsie dupką. Nie chce się ze mną bawić. Nie chce wychodzić na
dwór. To znaczy chce wyjść, ale tak się boi, że nie daje rady.
Cierpi biedaczek. Ani wyjść, ani
spokojnie załatwić swoich potrzeb nie może. Co się przełamie i wyskoczy na
ogródek, to jakiś drań strzela petardą. Niby można tylko dwa dni, tak mi ojciec
mówił, ale oni strzelają cały czas. Od kiedy tylko syf pojawi się w sklepach to
syfią i to syfią długo po nowym roku. Nawet w nocy co jakiś czas ktoś coś
odpali.
Tabletki pozwalają mu jakoś funkcjonować
w domu. Że nie ma ataków paniki. Ale daleko do normalnego życia. To jest
normalnie znęcanie się nad bratem. Ogólnie, to sobie myślę tak, że takie
fajerwerki to radość z cudzego cierpienia.
Smutno mi, że brat jest smutny. Jestem
też zły. Bardzo zły na głupich ludzi. Wiele się po nich i tak nie spodziewam,
ale potrafią zaskoczyć. Niestety, często swoim okrucieństwem i egoizmem.
Są też ludzie dobrzy, empatyczni. Tacy
ludzie zrobili petycje, którą popieram wszystkimi łapkami i noskiem. Tak samo
brat, który jest strzępkiem nerwów. Z punktu widzenia etyki to, co proponują
jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Zobacz sobie tutaj jakby co.
Zakazać tego syfu teraz i zaraz. To mówię
ja, Wilk Bombelek, w trosce o wszystkie zastraszane, cierpiące nieludzkie
zwierzęta. I pamiętając o tych, co odeszli w wyniku zabawy innych.
Komentarze
Prześlij komentarz