Gołębie do gara!




Bambulos rzucił się w stronę tłustego gołębia. Nim jednak do niego odbiegł, ten odleciał klaszcząc szyderczo skrzydełkami.
 -Musisz być szybszy. Prawie ci się udało go dorwać – powiedziałem do braciszka.
 -Ale… ja chciałem się przywitać.
 Łypnąłem na niego spod brwi.
 -No co ty brat? Witać się z tymi osrańcami? Patrz, jakie to tłuste. Na kolację akurat. Ojciec zrobiłby nam z ryżem i marchewką. Pewnie strzępiłby ryja, bo on taki pacyfista jak ty… Nie lubisz papusiać?

-Lubię papusiać. Gołąbki też lubię. Są takie zabawne.
-Wiesz, ty mnie z równowagi, brat, nie wytrącaj. Co niby w nich takiego zabawnego? Chodzą, wożą się po ogródku, jakby u siebie były. A zobaczysz, że jak się chłodniej zrobi, to ojciec karmić osrańców będzie. I to za moje…
-Nasze…
-Za moje będą papusiać. Nie wiem, na co i po co. Ogólnie to ci mówię, brat, że ptaszydła to straszna patola jest. Sam zresztą zobaczysz. Taki gang Wróbla Janusza to dopiero degeneracja. Wpadają do karmiczka, burdy urządzają, tłuką się miedzy sobą, śmiecą i przeklinają. Gołębie zaś to tylko siedzą na socjalu, nic nie robią, tylko tyją, tyją i latają. I co ja mam z tego? Nic. Tylko koszta i brudny balkonik. I pieska straszą. Kiedyś sobie spałem, na pleckach, jak lubię, a tu jeden z wrzaskiem straszliwym, niczym smok przeklęty, zrywa się z karmika. Mało zawału nie dostałem. Nie wybaczę im tego. Tego zamachu na Chihuahua.
Chciałem mówić dalej, ale zobaczyłem, że braciszek pobiegł do kota i się cieszy jak głupi.
-Głupi jesteś? – zapytałem poirytowany.
-Ale co?
-Kot!
-No, kotek.
-No właśnie!
-Koteczek.
-Ko… Przestań już, brat!
Myślałem, że go trzepnę w ucho. Oczka mi wytrzeszczyły się wściekle, a brwi zmierzwiły. Braciszek struchlał i podbiegł grzecznie. Odpuściłem. Tym razem. Uwierzcie mi, trudno go wychować. Naprawdę. Dobrze, że ja cierpliwy i wyrozumiały jestem. Wszystko go cieszy i z każdym by się przyjaźnił. Normalnie bym pomyślał, że jakiś głupi, tyle, że głupi nie jest.
-Koty to jest sprawa nie nasza, ale nie ma co się z nimi kolegować. Do póki nie wchodzą na nasz teren niech sobie żyją swoim kocim życiem. My, Psowie, nie powinniśmy na nie zwracać zbytnio uwagi. A już na pewno nie cieszyć się na ich widok. Bambulo, Bambulo – pokręciłem główką. Już mnie zaczynała od tego wszystkiego boleć głowa - tyle rzeczy ja ciebie nauczyć muszę…
-Kotów nie papusiamy?
-Gołębie - westchnąłem.- Kotów na razie nie.
-Tylko to jak takiego złapać? One dość szybkie są.
-Tłuściochy to są. Nic więcej. Pomyśl jak nam pięknie marchewka nasiąknie. Może to doda ci szybkości.
-A tak ładnie latają. Widziałeś jak zaklaskał?
Oczka o mało mi nie wyskoczyły. Otrzepałem się, by się uspokoić.
-To była zniewaga, brat – mruknąłem z trudem panując na nerwami.- Ty o gołębiach nic nie wiesz. Gołębie to… gołębie do gara!
-Ale braciszku, w garnku mogłoby mu być niewygodnie…


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty