Lata much koło nosa
-Mucha
– poinformował mnie przerażony. – Mucha tu lata.
Zastygłem.
Zastrzygłem uszkami. Głupio było uciekać. Zmarszczyłem brwi i z powagą przytaknąłem.
Z muchami to nie ma żartów. Napadają we śnie, bezczelnie siadają na nosie i
zacierając łapki chichoczą piekielnie. A jak mają podlejszy humor, a zwykle
mają, zaczynają skrzydłami łaskotać po nosku. No, muchy są straszne. Nie to co
ciemy, ciemy fajnie się bawią, chociaż szybko psują.
-Ty,
brat, uważaj, bo one małe, a silne są – ostrzegłem brata widząc jak mucha
nadlatuje ze wściekłym wrzaskiem.
Bambulos
akurat kłapnął zębami w powietrzu. Bzykolot zrobił unik, a bratu polatały się
łapki i runął z łoskotem na ziemię. Mucha chichocząc usiadła na suficie.
-Podstępne
też są.
Bambulos
z trudem rozplatał łapki. Mucha chichotała. Rodzice próbowali łapać równowagę
nie wypuszczając z rąk piramidy ze szklanych rzeczy. Kiepsko to widziałem.
Muchy robią strasznie dużo zamieszania. Istne bzykoloty apokalipsy.
-Nie
mogą przez nią spać. Co zasypiam, to mnie łaskocze w nos albo ucho – poskarżył
się brat.
Prychnąłem.
Normalnie to bym mu pomógł, ale sam z muchami sobie na radzę. Wprawdzie
Chihuahua’owie są w stanie pokonać każdego i każdą – nie ma na świecie istoty,
która byłaby wstanie nam się przeciwstawić, to jednak muchy to inna sprawa. To
piekielna sprawka. Inaczej tego nie można wytłumaczyć.
Przykładowo,
pewnego dnia poluję na muchę. Gonię ją po całym pokoju. Wreszcie dopadam.
Myślę, już po niej, więcej się chichotać złośliwie nie będzie. I wtedy, nagle,
jak mnie coś w łepek nie walnie. Zadzwoniło tak, że ojciec podskoczył oblewając
się gorącą kawą, a mam obudziła.
Dzwoniło
mi w główce. Dzwoniło w domu. Normalnie, mucha, jakimś cudem, zdzieliła mnie
kaloryferem. I odleciała ze złośliwym chichotem.
Komentarze
Prześlij komentarz