Spieszmy się kochać braciszków (i siostrzyczki)
Juljuszek był najmłodszy i najstarszy. Wprowadził się do nas latem. Pod sam koniec lata. Przez długi czas go nie widywałem za często. Ale słychać to go było. Miał głos. I charyzmę. Nikogo się nie bał. Respektowałem go. I cała gang też. Szósty – nikt nie miał nic przeciwko niemu. A i on nie za bardzo. Raz, czy dwa dostałem łapką. Bez agresji. Raczej kontrolnie. Każdy ustala własne granice.